Jeden wpis Jacka Kurskiego wystarczył, by w PiS znów iskrzyło na oczach opinii publicznej. Były szef TVP ostro zaatakował Mateusza Morawieckiego, zarzucając mu przekraczanie politycznego mandatu i "ogłaszanie się premierem wbrew zdrowemu rozsądkowi". W obronie byłego szefa rządu stanęli jego partyjni sojusznicy. W poniedziałek wieczorem (15.12) Jacek Kurski opublikował bardzo długi wpis na platformie X, w którym wprost uderzył w Mateusza Morawieckiego. Były prezes TVP zarzucił byłemu premierowi, że nie pojawił się na ważnym posiedzeniu władz PiS, a jego publiczne deklaracje "dalece wykraczają poza mandat" partyjnego środowiska. To jednak nie wszystko. W komentarzu do politycznych aspiracji Morawieckiego Kurski stwierdził, że chwilami przekraczają one granice politycznej śmieszności. W jego ocenie "śmieszność" ta polega na ogłaszaniu się premierem w sytuacji, gdy nie ma to pokrycia w realnym układzie sił. Sformułowania były na tyle ostre, że szybko odbiły się echem w całej partii. Były szef TVP sugeruje, że Morawiecki rości sobie prawo do roli lidera, która nie wynika ani z formalnych funkcji, ani z obecnych ustaleń w partii. Trzeba przyznać, że jest to wyjątkowo mocny sygnał jak na kogoś, kto przez lata był jednym z najbardziej lojalnych wykonawców partyjnej strategii medialnej. Tym bardziej że uderzenie przyszło w momencie, gdy PiS wciąż szuka dla siebie nowego miejsca po przegranych wyborach, a wewnętrzne podziały między różnymi frakcjami, są coraz widoczniejsze. Stronnicy byłego premiera kontratakują Na wpis Kurskiego natychmiast odpowiedzieli politycy kojarzeni z obozem Mateusza Morawieckiego. Europoseł Piotr Müller uderzył w czuły punkt, nawiązując do nieudanej kandydatury Kurskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przypomniał mu, że po takiej porażce jest ostatnią osobą, która powinna udzielać lekcji, jak wygrywać wybory. Dodał też, że liczy na chwilę refleksji i skasowanie wpisu. Janusz Cieszyński z kolei zaproponował Kurskiemu, by zamiast wewnętrznych ataków wykorzystał swój talent do czegoś innego: obrony szefa BBN Sławomira Cenckiewicza czy wypunktowania obecnej władzy w sprawie sytuacji w służbie zdrowia i budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Był to wyraźny sygnał, że część PiS postrzega zachowanie Kurskiego jako odwracanie energii partii od krytykowania rządu na rzecz wewnętrznych porachunków. Grzegorz Puda napisał z kolei, że Kurski "w poszukiwaniu swojego miejsca w polityce zabłądził", sugerując, że ten coraz bardziej działa pod własne ambicje niż w interesie wspólnego obozu. Kaczyński tonuje, ale nazywa sprawę "niefortunną" Do otwartego sporu między dawnymi współpracownikami odniósł się również Jarosław Kaczyński. Prezes PiS, zapytany o sprawę w internetowym programie "Tak!", nie ukrywał, że moment publikacji wpisu uważa za wybitnie niefortunny. Kaczyński podkreślił, że zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej sam prowadził rozmowę z Mateuszem Morawieckim i w kilku sprawach udało się dojść do porozumienia. Na tym tle publiczny atak Kurskiego wygląda jak sabotaż prowadzonych właśnie partyjnych uzgodnień. Prezes nie użył radykalnych słów, ale między wierszami było widać, że wpis byłego szefa TVP traktuje jako poważne utrudnienie w próbach utrzymania spójności w obozie. To jasny znak, że konflikt nie jest wyłącznie wymianą uszczypliwości w mediach, ale prawdziwym problemem dla kierownictwa PiS. Kurski szuka roli, PiS szuka jedności Cała ta sytuacja pokazuje, jak skomplikowany jest dziś układ sił w Prawie i Sprawiedliwości. Jacek Kurski, przez lata jedna z najbardziej wpływowych postaci medialnych obozu, po nieudanym starcie do europarlamentu wciąż próbuje odnaleźć dla siebie nową rolę. Publiczny atak na byłego premiera może być odczytywany jako próba zarysowania własnej wizji przyszłości partii, ale też jako sygnał, że cierpliwość części działaczy wobec politycznych ambicji Morawieckiego się wyczerpuje. Na razie konflikt rozgrywa się głównie w mediach społecznościowych i studiach telewizyjnych, ale jego stawką jest coś więcej niż jeden wpis. To kolejny dowód na to, że po zmianie władzy obóz PiS wciąż nie zakończył wewnętrznego rozliczania i walki o wpływy.