Ostry apel Tuska przed szczytem w Brukseli. "Pieniądze dziś albo krew jutro"

Przed szczytem Unii Europejskiej w Brukseli Donald Tusk sięgnął po jedno z najmocniejszych sformułowań od początku wojny w Ukrainie. Zapowiadając dyskusję o wykorzystaniu zamrożonych rosyjskich aktywów na rzecz Kijowa, postawił sprawę ostro: albo Europa sięgnie po te pieniądze dziś, albo jutro zapłaci krwią. Komisja Europejska chce, by zamrożone w Europie aktywa Rosji stały się podstawą specjalnej pożyczki dla Ukrainy. Kijów miałby ją spłacać dopiero wtedy, gdy Moskwa zacznie wypłacać reparacje wojenne. W praktyce oznacza to próbę zamienienia rosyjskiego kapitału w długofalową poduszkę finansową dla państwa broniącego się przed agresją. – Mamy teraz prosty wybór – albo pieniądze dzisiaj, albo krew jutro. Nie mówię o Ukrainie, mówię o Europie. Wydaje mi się, że wszyscy europejscy liderzy muszą w końcu stanąć na wysokości zadania. To wszystko, co mogę teraz powiedzieć – stwierdził Donald Tusk przed czwartkowym szczytem w Brukseli.  Premier przekonuje, że to nie tylko pomoc dla Ukrainy, ale kwestia bezpieczeństwa całej Europy. Jego słowa w Brukseli były sygnałem, że przeciąganie decyzji może skończyć się nie tylko osłabieniem Kijowa, ale i kolejną falą rosyjskiej agresji w przyszłości. Opozycja w UE. Od Belgii po Orbána Choć propozycja Komisji ma wsparcie części stolic, w tym Warszawy, droga do porozumienia jest bardzo daleka. Belgia, na której terytorium ulokowana jest istotna część rosyjskich aktywów, obawia się odwetu Moskwy i naruszenia unijnego prawa. Szef belgijskiego rządu wskazuje na przepis traktatowy dotyczący pomocy w sytuacjach nadzwyczajnych i argumentuje, że Ukrainy nie obejmuje on wprost, bo nie jest członkiem Unii. Według doniesień z ostatnich dni swoje stanowisko miały zaostrzyć również Włochy, co znacząco utrudnia osiągnięcie kompromisu. Otwartego sprzeciwu nie kryje też Viktor Orbán. Premier Węgier twierdzi, że wykorzystanie rosyjskich aktywów to "przekroczenie Rubikonu" i próba finansowania wojny, która jego zdaniem nie ma szans na zwycięskie zakończenie po stronie Ukrainy. W jego narracji plan KE oznacza odejście od praworządności na rzecz rządów biurokratów w Brukseli. Po drugiej stronie barykady stoi Słowacja pod przywództwem Roberta Ficy, który z kolei atakuje Ukrainę, zarzucając jej brak przejrzystości, korupcję i nieprawidłowe wykorzystanie dotychczasowego wsparcia finansowego. To dodatkowo wzmacnia blokujący front w debacie o rosyjskich miliardach. Najbliższe decyzje przywódców w Brukseli pokażą, czy państwa Wspólnoty są gotowe sięgnąć po środki Rosji, by utrzymać pomoc dla Ukrainy, czy też obawy prawne i polityczne okażą się silniejsze niż ostrzeżenia formułowane przez takich liderów, jak Donald Tusk.