Policyjne śledztwo w sprawie Pokemonów. "Kuriozalna sytuacja"

— Zostałem wezwany na komendę i uruchomiona została cała machina śledcza. Wszystko za sprawą... kart z Pokemonami, które mogły być podrobione. Tyle że przesłuchanie nic nie wniosło. Policjanci nie wiedzieli, co zrobić z kartami, była groźba, że zabiorą je moim dzieciom, ale odpuścili, bo nie mieli rzeczoznawcy. Kuriozalna sytuacja — opowiada w rozmowie z Onetem pan Michał z Warszawy. — Z przeprowadzonych czynności nie wynikło jednoznacznie, że doszło do popełnienia przestępstwa — informuje policja, które prowadziła śledztwo w tej sprawie przez osiem miesięcy.