Jak to zrobić? Jak zrobić, żeby chociaż na święta zakopać wojenne topory i siekierki? Żeby sobie przypomnieć, że jednak bardziej się lubimy, niż nie lubimy, że nam raczej zależy, niż nie zależy, że o wiele więcej nas łączy, niż dzieli? Łatwiej pewnie jest przełamać się opłatkiem, niż wewnętrznie się przełamać i wyjść innemu człowiekowi naprzeciw, a nie na przekór. Jak poczuć bliskość i cholerną magię świąt, której podróbki można w tym skomercjalizowanym świecie późnego kapitalizmu kupić na każdym rogu ulicy za jedyne 9,99, ale tak naprawdę nie starczyłoby na nią złota ze skarbca NBP?