Wolna Wigilia w praktyce. Rozpaliła Polaków, wokół Biedronki aż się gotuje

Wydłużone godziny pracy, trzy pracujące niedziele z rzędu i marudzenie, jakiego nikt wcześniej zapewne się nie spodziewał. Tak wygląda rzeczywistość z pierwszą wolną Wigilią w Polsce. Wokół Biedronki aż się gotuje. Niektóre mniejsze sklepy w ogóle tego dnia się otwierają. A emocje ludzi? Jeśli wolna Wigilia miała jednoczyć Polaków, to tuż przed nią chyba tego nie widać. Jakby ktoś wsadził kij w mrowisko. Można było założyć, że wszyscy ucieszą się z wolnej Wigilii. Ale tak chyba nie jest. A im bliżej 24 grudnia, tym bardziej widać to w praktyce. Na Facebooku mniejsze sklepy z całej Polski ogłaszają, że tego dnia zamierzają pracować. I są to bardzo różne branże. Trafiam nawet na hurtownię elektryczną, która na czerwono, dużymi literami ogłasza: "Wigilia-otwarte!". Na sklep jubilerski, który będzie czynny od 9:00 do 12:00 i kusi ludzi: "Szykujemy dla Was specjalne, wigilijne promocje. To idealny moment, by wybrać wyjątkowe, świąteczne prezenty pełne blasku. Zapraszamy serdecznie". I na księgarnię: "Prezent last minute? Znamy ten scenariusz. Wpadaj szybko, zanim usiądziesz do stołu. Otwarte w Wigilię!". I na spożywczy, który tak zachęca do zakupów tego dnia: Tak w praktyce wygląda pierwsza wolna wigilia w Polsce. A to tylko małe sklepy, które mają do tego prawo. Zresztą inspektorzy PIP zapowiedzieli kontrole, mają sprawdzać, czy nowe zasady są przestrzegane m.in. właśnie w sklepach. Jednak wokół tych dużych aż się gotuje. A to, co właśnie zafundowała nam Biedronka i inne spożywcze dyskonty, tylko dolało oliwy do ognia. Dyskusja wokół wolnej Wigilii wybuchła ze zdwojoną siłą. Pierwsza wolna Wigilia w Polsce. Nie wszyscy tak ją sobie wyobrażali W internecie wrze. "Wolna Wigilia to porażka", "Niedźwiedzia przysługa", "Było w miarę dobrze, to zawsze ktoś musi kombinować. A wychodzi jeszcze gorzej", "Wam to zawsze źle", "Pogorszyli, a nie polepszyli" – takich reakcji jest mnóstwo.  Oczywiście bardzo dużo ludzi cieszy się z tego, że pierwszy raz tego dnia nie musi iść do pracy i być może jest ich większość. "Wolna Wigilia to jedna z rzeczy, która rządowi Donalda Tuska się udała. To zmiana pożądana społecznie, niekontrowersyjna, która spotkała się z przychylnością prezydenta Dudy, a co za tym idzie z jego podpisem" – analizował kilka dni temu Jakub Kralka w naTemat.pl. Ale niektórzy porównują z tym, co było wcześniej. Dziś widać też, jak bardzo zmiana ta dzieli Polaków. Jak zaczęło się wzajemne wytykanie, kto ma lepiej, a kto gorzej. Kto bardziej na tej wolnej Wigilii korzysta, a kto przy okazji bardziej czuje się wykorzystany. Wyłaniają się np. takie postulaty: "Jestem bardzo ciekawa, dlaczego handel dostał dodatkową niedzielę pracującą w grudniu, a czemu np. za wolną Wigilię nie pracują w niedzielę urzędy w Polsce? To działa w dwie strony. Ludzie nie mają czasu, żeby zrobić zakupy na święta, wiec wydłuża się godziny otwarcia marketów i robi się 3 pracujące niedziele. To może obywatele nie mają też czasu pozałatwiać spraw urzędowych, więc należałoby zrobić niedziele pracujące w grudniu dla urzędów". Wielu uważa, że chyba nie tak miało być. A przynajmniej hasło "wolna Wigilia" trochę inaczej wyobrażali sobie w praktyce. Biedronka wydłużyła godziny pracy sklepów do nocy Przypomnijmy, w grudniu były trzy niedziele handlowe i głosów, że markety musiały odpracować wolny 24 grudnia, nie brakowało. – Polacy dostali Wigilię na świąteczny prezent, ale pracownicy handlu muszą ją odpracować – powiedział w niedawnej rozmowie z PAP Alfred Bujara, przewodniczący Krajowej Sekcji Pracowników Handlu NSZZ "Solidarność". Potem doszło wydłużanie godzin otwarcia sklepów. W ostatnich dniach przed świętami Biedronka wydłużyła je tak, że wybuchła burza. Specjalny harmonogram obowiązywał w ponad 3 tys. placówek. Od 18 do 20 grudnia sklepy były czynne do 23:30, w poniedziałek 22 grudnia wiele z nich działało aż do godz. 1:00 w nocy, a we wtorek 23 grudnia od godz. 5:00 do 23:30. Wiadomo już, że związkowcy z Solidarności uderzyli na alarm. Do Państwowej Inspekcji Pracy wpłynęła skarga – tu w naTemat pisaliśmy o tym więcej. Reakcje? "Szok do 1 w nocy", "Kto to wymyślił?", "To chore. Ciekawe kto w nocy przychodzi na zakupy? Chyba tylko nałogowcy" – komentują internauci.  Ktoś napisał pod naszym artykułem: "W wigilię sklepy były otwarte do 13, a i tak większość ludzi miała wolne. Teraz za wolną Wigilię jest pracująca dodatkowa niedziela, od 6-23. Właściciele sklepów tylko liczą kasę. To jakiś absurd. W grudniu powinna być max jedna pracująca niedziela i to 8-16". Inni zaczęli wskazywać, że godziny pracy wydłużyły też Kaufland, Dino czy Lidl. Tu jednak sklepy pracują najpóźniej do godz. 23:00, choć pewnie dla ogólnego obrazu nie ma to znaczenia. A on jest dziś taki, że nikomu się nie dogodzi. "Jak wam się nie chce pracować, to zmieńcie pracę" Sprawa wydłużonych godzin pracy też bardzo podzieliła ludzi. Część żałuje tych, którzy muszą tak długo pracować, by mieć wolne 24 grudnia. "Kasjerkom przez te dodatkowe niedziele zostaje tylko catering na święta. One same nie dają rady zakupów zrobić dla siebie. Zostaje tylko internet, ani prezentów, o porządkach i przygotowaniu potraw mogą zapomnieć", "Masakra, nic zrozumienia dla tych ludzi, co tam pracuja, czy to Biedronka czy Dino", "Roboty chcą zrobić z ludzi" – piszą. Inni wręcz przeciwnie. "Przecież pracownicy handlu chcieli mieć wolne w wigilię, to mają. W czym problem?", "Wolna droga. Zmienić pracę jak nie pasuje, proste", "Jeden z drugim poszedł do pracy w handlu to wiedział, z czym to się wiąże", "Jak wam się nie chce pracować, to zmieńcie pracę" – przewija się w komentarzach. Głosów w stylu: "Ja pracuję we wszystkie święta, noce, niedziele i nie narzekam" też nie brakuje. Jutro, w Wigilię, pewnie wszystko się uspokoi. Emocje się wyciszą. Być może wszyscy nawet zapomną o tym w przedwigilijnym biegu.