Boże Narodzenie na kredyt. "Za sześć lat spłacę ostatnią ratę"

Świąteczne wydatki mogą kosztować więcej, niż budżet domowy jest w stanie udźwignąć. Dlatego niektórzy decydują się zadłużyć na ten czas. – Kredyt nie znika sam z siebie, tylko zostaje i prędzej czy później trzeba go spłacić. Kluczowe jest więc, by nie zamienił się w pułapkę – ostrzega prof. Andrzej Buszko, ekonomista. Te święta Kaśka będzie spłacać przez 63 miesiące. Bank będzie pobierał od niej 63,70 zł miesięcznie, ale pierwszą ratę zapłaci dopiero w kwietniu, bo skorzystała z wakacji kredytowych lub jakiejś innej formy odroczenia spłaty. Sama dokładnie nie pamięta, jak ta opcja się nazywała – nie doczytała. Opowiada, że wniosek złożyła online, w nocy, ze ściśniętym żołądkiem, gdy zorientowała się, że do kolejnej wypłaty zostało jej tylko 1000 zł. To za mało, by przeżyć do końca miesiąca, a co dopiero zorganizować święta, kupić choinkę i prezenty. I jeszcze ubrać ładnie dzieci na kolację wigilijną. Święta zaskoczyły, jak co roku – Kompletnie nie panuję nad finansami – przyznaje z rozbrajającą szczerością. – Niedawno była wypłata, ale tu dentysta, tam hydraulik, nowe buty i zimowe kurtki dla dzieci… i wszystko się rozeszło. Poza tym ja o świętach zawsze myślę na ostatnią chwilę. Kaśka samotnie wychowuje dwójkę dzieci. Alimenty? Najniższe. Podwójne 800 plus w całości pochłania edukacja: dodatkowy angielski, zajęcia sportowe, czasem prywatni specjaliści. Ma ADHD. Mówi, że nie jest w stanie regularnie zapisywać wydatków. Rachunki też często opłaca po terminie. – Pamiętam, jak moja mama skrupulatnie notowała każdy wydatek w zeszycie. I choć żyliśmy skromnie, nie miała żadnych kredytów. A ja? Nawet ekspres do kawy kupiłam na raty – mówi bezradnie. Liczy na to, że trafi jej się jakiś zastrzyk gotówki i spłaci kredyt wcześniej. Bo w 2031 roku tegorocznych świąt może już nawet nie pamiętać. Wtedy właśnie przypadnie jej ostatnia rata kredytu. Prezenty w PayPo Wystarczyło jedno kliknięcie i mogła zapłacić później. Pamięta tę radość, kiedy w paczkomacie odbierała wymarzony zegarek do biegania i buty z górnej półki. Szykowała się do zawodów. Nie chciała jak co roku biec w byle czym. Ale magiczny przycisk okazał się ułudą. Bo i tak trzeba było zapłacić, tyle że później. – Niestety uzależniłam się od PayPo – przyznaje Monika. – Nie zarabiam wiele, mieszkam na stancji, a chciałabym żyć tak, jak moje towarzystwo. Teraz, przed świętami, wszystko biorę w odroczonych płatnościach. Wszystko, co się da. I sukienkę na święta, i prezenty. Nawet za dekorację do domu zapłacę za 30 dni. Najdroższe upominki zrobię rodzinie. Żeby myśleli, że mi się świetnie powodzi. Czy często Polacy zaciągają kredyt na święta? Związek Banków Polskich wraz z firmą badawczą Minds&Roses pokusił się o zbadanie, w jaki sposób Polacy planują finansować Boże Narodzenie, czyli skąd wezmą pieniądze na prezenty, jedzenie, podróże itp. – czy z bieżących dochodów, oszczędności, czy z kredytu. Wnioski wydają się dość optymistyczne, bo z najnowszego raportu Związku Banków Polskich "Świąteczny Portfel Polaków 2025" wynika, że Polacy raczej rzadko biorą kredyt specjalnie na święta. Kredyt jak pułapka Są jednak i takie osoby, jak moje bohaterki, które wybrały takie rozwiązanie. – Kiedy zaciągnięcie kredytu na święta może być uzasadnione, a kiedy zdecydowanie nie? – pytam prof. Andrzeja Buszkę, ekonomistę. – Przede wszystkim trzeba pamiętać, że każdy kredyt trzeba spłacić – to najważniejsza zasada – odpowiada ekonomista. – Druga kwestia to cel. W przypadku świąt trudno udawać, że mogą się nie odbyć – są dzieci, rodzina, tradycja. Nic dziwnego, że chcemy je zorganizować i potrzebujemy na to środków. – Kluczowe jest jednak dokładne przeanalizowanie warunków kredytu i ocena własnych możliwości jego spłaty – kontynuuje prof. Buszko. – Przede wszystkim trzeba dokładnie sprawdzić warunki, na jakich go bierzemy, i ocenić, czy rzeczywiście będziemy w stanie go spłacić. Wysokość zobowiązania powinna być dostosowana do naszych realnych możliwości finansowych. Jeśli dochody są wysokie, kredyt może być odpowiednio większy. Gdy jednak zarabiamy mniej, kwota zadłużenia powinna zostać "zoptymalizowana", czyli utrzymana na znacznie niższym poziomie. W parze z tym musi iść racjonalizacja wydatków – kredyt nie może przekraczać naszych możliwości. Poprosiłam też profesora o skomentowanie danych mówiących o tym, że aż 82 proc. ankietowanych zamierza opłacić święta z bieżących dochodów, a jedynie 4 proc. zaciągnie kredyt na święta. Czy to optymistyczne wnioski z raportu? – Do danych wskazujących, że jedynie 4 proc. osób korzysta z kredytu, podchodzę sceptycznie – przyznaje prof. Andrzej Buszko, ekonomista. – Dlaczego? Ponieważ istnieje wiele innych form finansowania, takich jak chwilówki czy oferty parabankowe. Ekspert zwraca też uwagę na inną niepokojącą liczbę: 6 milionów Polaków funkcjonuje w obiektywnie trudnych warunkach ekonomicznych. – To nie jest skrajna bieda, ale ci ludzie żyją bardzo oszczędnie, licząc każdy wydatek. Na wiele produktów i usług zwyczajnie nie mogą sobie pozwolić – podkreśla prof. Buszko. Choć sytuacja gospodarcza w kraju wydaje się stabilna – inflacja spada, PKB rośnie, bezrobocie jest stosunkowo niskie – ogólna kondycja społeczna, w jego ocenie, wymaga głębszego namysłu i poprawy. – Dlatego właśnie dla wielu rodzin problemem staje się organizacja świąt, które są najbardziej wyczekiwanym i wyjątkowym momentem w roku – zaznacza. – Oczywiście można apelować, by się nie zadłużać, ale trzeba pamiętać, że część osób żyje od kredytu do kredytu. Dla nich brak możliwości pożyczenia pieniędzy oznacza często brak elementarnego standardu życia.