7 najlepszych polskich filmów 2025 roku. Przywróciły mi wiarę w kino nad Wisłą

Polskie kino w 2025 roku nie było jednorodne – i bardzo dobrze. Wybrałam siedem filmów, które poruszyły mnie najbardziej: jedne wstrząsnęły, inne wzruszyły, a jeszcze inne dały czystą frajdę z oglądania. To tytuły, o których trudno zapomnieć po seansie i o których chce się rozmawiać, a nie tylko odhaczyć je na liście. Jeśli któryś z nich wam umknął, to najlepszy moment, żeby nadrobić zaległości. Nie był to najmocniejszy rok dla polskiego kina. Kilka wyczekiwanych tytułów – na czele z "Chopin, Chopin!" czy "Zamachem na papieża" – rozczarowało, nie spełniając ani artystycznych, ani fanowskich oczekiwań (oby podobny los nie spotkał przyszłorocznej "Lalki"...). Trudno jednak mówić o roku straconym, bo obok zawodów pojawiły się świeże filmy, które naprawdę poruszyły, sprowokowały dyskusję i przyciągnęły widzów, jak nagrodzeni w Gdyni "Ministranci" czy "Światłoczuła", która udowodniła, że współcześnie da się zrobić piękny film o miłości. Polskie kino doczekało się też bezdyskusyjnego hitu frekwencyjnego – "Domu dobrego" Wojciecha Smarzowskiego. Wstrząsający film nie tylko okazał się kasowym sukcesem, ale przede wszystkim stał się jednym z najgłośniejszych społecznych komentarzy ostatnich lat, otwierając oczy Polaków na przemoc domową. I zrobił to, bo wywołał lawinę zgłoszeń, a telefon Feminoteki rozdzwonił się jak nigdy. Najlepsze polskie filmy 2025 roku. Siedem perełek Wybraliśmy 7 najlepszych polskich filmów 2025 roku – zarówno te wyprodukowane w mijających dwunastu miesiącach, jak i tytuły z 2024 roku, które dopiero teraz miały premierę. W zestawieniu uwzględniamy zarówno kino, jak i streaming, a kolejność jest zupełnie przypadkowa. 1. Dom dobry, reż. Wojciech Smarzowski Wojciech Smarzowski w formie. "Dom dobry" to film o przemocy domowej, który bez taryfy ulgowej pokazuje piekło, jakie mąż urządza żonie – nie dla samej brutalności, ale po to, by uświadomić widzom, że to dzieje się tu i teraz, w tysiącach polskich domów. Historia Gośki i Grześka zaczyna się jak wiele innych: od zakochania, bombardowania miłością i obietnicy bezpieczeństwa. Po ślubie iluzja pęka, a codzienność zamienia się w koszmar. Smarzowski nie odwraca kamery nawet na chwilę – pokazuje przemoc w ekstremalnej formie, chcąc nami potrząsnąć. To nie epatowanie sadyzmem jak zarzucali mu niektórzy krytycy, lecz film prawdziwy, bolesny i potrzebny. Brutalny jak sama przemoc, ale jednocześnie empatyczny wobec ofiary – "Dom dobry" to jeden z najważniejszych polskich filmów ostatnich lat. Plus znakomite role Agaty Turkot i Tomasza Schuchardta. 2. Światłoczuła, reż. Tadeusz Śliwa Agata (Matylda Giegżno) jest niewidoma od dziecka, pracuje z młodzieżą w ośrodku wychowawczym i chłonie życie wszystkimi zmysłami. Robert (Ignacy Liss) to uznany fotograf, który – mimo sukcesów – czuje wewnętrzną pustkę. Ich drogi krzyżują się podczas sesji zdjęciowej i stają się początkiem relacji, która zmusza oboje do przewartościowania własnych lęków i ograniczeń. "Światłoczuła" to wreszcie udany współczesny melodramat made in Poland: czuły, zmysłowy i emocjonalny, ale wolny od kiczu i taniej tandety. Film może i jest nieco schematyczny, a historia niezbyt oryginalna, jednak broni się szczerością, wrażliwością i znakomitym aktorstwem (Giegżno absolutnie kradnie całe show). To dowód na to, że nad Wisłą wciąż mogą powstawać piękne i autentyczne historie miłosne. 3. Ministranci, reż. Piotr Domalewski Grupa nastoletnich ministrantów, sfrustrowana obojętnością dorosłych i instytucji Kościoła wobec społecznych niesprawiedliwości, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Uzbrojeni w młodzieńczy bunt, własną interpretację Pisma Świętego i kominiarki zakładają podsłuch w konfesjonale, by "lepiej poznać" swoich sąsiadów. Zabawa w wymierzanie sprawiedliwości szybko wymyka się jednak spod kontroli. Piotr Domalewski, autor doskonałej "Cichej nocy", opowiada o dzieciach balansujących na cienkiej granicy między dobrem a złem – bez moralizatorstwa, za to z empatią. Świetni młodzi aktorzy (Tobiasz Wajda, Bruno Błach-Baar, Mikołaj i Filip Juszczyk) niosą tę historię z naturalnością i humorem. "Ministranci" to świeże kino o Kościele i Polakach inaczej – bliżej ludzi, ich codziennych problemów, bez łopatologii i bez kolejnego obrazu szarej, smutnej Polski. Jest optymistycznie, zabawnie i z pazurem. 4. "Dziewczyna z igłą", reż. Magnus von Horn Duńsko-polsko-szwedzki dramat mieszkającego w Polsce Szweda Magnusa von Horna jest inspirowany historią seryjnej morderczyni Dagmar Overbye i okazał się jednym z największych artystycznych sukcesów roku nad Wisłą – mimo że jest "tylko" rodzimą koprodukcją. Akcja toczy się w Kopenhadze tuż po I wojnie światowej. Młoda szwaczka Karoline, zwolniona z pracy po zajściu w ciążę, trafia pod skrzydła Dagmar, która pod przykrywką sklepu ze słodyczami prowadzi nielegalną "agencję adopcyjną". Bohaterka szybko odkrywa, że Dagmar wcale nie zajmuje się adopcją. Film zdobył nagrody w Gdyni, worek Orłów i nominację do Oscara jako duński kandydat. Genialnie zrealizowany, znakomicie zagrany przez Vic Carmen Sonne i Trine Dyrholm, z hipnotyzującymi zdjęciami, jest jednocześnie wstrząsający i do bólu pesymistyczny. To kino, którego nie sposób obejrzeć drugi raz, ale które zostaje w głowie na długo. Mocne i znakomite. 5. Utrata równowagi, reż. Korek Bojanowski Trzeci film tego rankingu (po "Domu dobrym" i "Ministrantach") z Tomaszem Schuchardtem – i kolejny dowód, że to był jego rok. Maja, studentka aktorstwa, nie wierzy w swoją przyszłość w zawodzie i planuje porzucić scenę na rzecz "bezpiecznego" kierunku. Wszystko zmienia się, gdy pojawia się nowy, charyzmatyczny reżyser. Powierzenie Mai roli Lady Makbet przywraca jej wiarę w siebie – ale szybko odsłania też mroczną naturę mentora. To szczery, mocny film o ciemnych stronach polskich szkół teatralnych, manipulacji i przemocy ukrytej pod płaszczykiem artystycznej pasji. Znakomita Nell Kaczmarek i kolejna przerażająco wiarygodna rola Schuchardta sprawiają, że "Utrata równowagi" jest jednym z najbardziej niepokojących, a zarazem potrzebnych filmów roku. 6. Teściowie 3, reż. Jakub Michalczuk Trzecia część hitowej serii udowadnia, że da się zrobić sequel, który nie rozmienia się na drobne. Rodzina spotyka się na prowincji przy okazji chrzcin: Wanda i Tadeusz są gospodarzami, Małgorzata przyjeżdża z przyjaciółką, a Andrzej wraca z Australii z nowym towarzystwem. Efekt? Jest śmiesznie, gorzko i absurdalnie – jak to w życiu. Bez tak znakomitej obsady ten film mógłby się rozsypać i być kolejną paździerzową komedią z Polski, ale Adam Woronowicz, Izabela Kuna, Maja Ostaszewska i powracający Marcin Dorociński błyszczą. "Teściowie 3" znów pozwalają nam śmiać się z własnych przywar – nie tylko polskich, ale po prostu ludzkich. 7. LARP. Miłość, trolle i inne questy, reż. Kordian Kądziela Film Kordiana Kądzieli, twórcy "1670", z niemal całą obsadą serialu Netfliksa (Filip Zaręba, Martyna Byczkowska, Bartłomiej Topa, Michał Balicki, Andrzej Kłak). Sergiusz, nastolatek z technikum zakochany w fantastyce i LARP-ach, mierzy się z prześladowaniami w szkole i uczuciem do Heleny. Gdy odkrywa jej tajemnicę, rusza w podróż, która okaże się czymś znacznie więcej niż eskapistyczną przygodą. LARP (czyli (Live Action Role-Playing) i jego kultura są tu tylko pretekstem do opowieści o dorastaniu, inności i akceptacji. Film jest ciepły, mądry, zabawny, sprawnie zrealizowany i świetnie zagrany. Świeży powiew w polskim kinie – więcej takich historii naprawdę by się nam przydało.