Jeździłem OMODA 9 Super Hybrid. Tydzień, który wszystko zweryfikował

Spędziłem z OMODA 9 Super Hybrid pełny tydzień. Siedem dni normalnego życia: miasto, obwodnice, dłuższa trasa, parkowanie pod sklepem i nocne powroty do domu. To ważne, bo moje pierwsze spotkanie z tym samochodem było dużo bardziej spektakularne. Widziałem go wcześniej na Poznań Motor Show, gdzie miał swoją polską premierę i wtedy byłem autentycznie oczarowany. Duży SUV, bardzo nowoczesna forma, ogromne ambicje i cena startująca z poziomu 219 tys. zł. Jak się skończyło? W głowie od razu pojawiły się porównania do... Lexusa RX – nie katalogowe, tylko czysto wizualne. OMODA 9 wyglądała jak samochód z segmentu wyżej, niż sugeruje metka cenowa. Tydzień użytkowania sprawił jednak, że ten pierwszy zachwyt zaczął się trochę kruszyć. Design i proporcje OMODA 9 Super Hybrid to naprawdę duże auto. 4775 mm długości, 1920 mm szerokości, 1671 mm wysokości i 2800 mm rozstawu osi sprawiają, że na żywo robi wrażenie gabarytami. Z boku bryła jest naprawdę udana, posiada mocne przetłoczenia, długie drzwi i wysoka linia okien budują solidny, niemal luksusowy charakter. Przód jest drapieżny, futurystyczny, z charakterystycznymi światłami LED, które od razu zdradzają inspirację premium. To nie jest sportowa agresja, a raczej demonstracja nowoczesności. Ten samochód na ulicy wygląda "na więcej", niż kosztuje, i to jest fakt, którego nie da się mu odebrać. Wnętrze premium Wsiadłem do wersji z czerwoną tapicerką i to był strzał w punkt. Kolor robi ogromną robotę, momentalnie podbija wrażenie klasy. Materiały są bardzo dobrej jakości, spasowanie nie budzi zastrzeżeń, a kabina jest wyciszona i sprawia wrażenie dopracowanej. Przed kierowcą mamy dwa ekrany o przekątnej 12,3 cala, cyfrowe zegary i centralny wyświetlacz multimediów, do tego head-up display z rozszerzoną rzeczywistością. Technologicznie to bardzo bogaty samochód przystający do obecnych czasów, a miejscami nawet je wyprzedzający. Problem pojawia się, gdy zaczynam jechać. Przy moim wzroście 185 cm czuję się zabudowany z każdej strony. Kolano opiera się o konsolę, łokieć o tunel środkowy, a miejsca nad głową jest mniej, niż sugerowałyby wymiary auta. To dokładnie ten sam problem, który od lat mam w Lexusach. Fotel jest wygodny, ma elektryczną regulację, pamięć ustawień i masaże, ale sama przestrzeń wokół kierowcy potrafi być frustrująca. Paradoksalnie z tyłu jest zupełnie inaczej: ogromna kanapa, mnóstwo miejsca na nogi dzięki 2800 mm rozstawu osi i bardzo wysoki komfort dla dwóch pasażerów. Multimedia i obsługa Przyciski na kierownicy i drzwiach wyglądają niemal identycznie jak w Mercedesach i nie da się tego nie zauważyć. System multimedialny działa dokładnie tak, jak w większości nowych chińskich samochodów: jest szybki, responsywny i pozbawiony jakiejkolwiek historii czy charakteru. Ekrany 12,3 cala reagują natychmiast, grafika jest czytelna, a kamery, w tym system 540 stopni, oferują bardzo dobrą jakość obrazu. To wszystko działa bez zarzutu, ale też nie buduje żadnej emocjonalnej relacji z autem. Ot "chińczyk" premium napakowany elektroniką pod kurek. Komfort jazdy – cisza tak, zawieszenie niekoniecznie Wyciszenie OMODA 9 Super Hybrid stoi na bardzo wysokim poziomie. Przy prędkościach autostradowych kabina pozostaje spokojna, a szumy są dobrze tłumione. Problemem jest jednak zawieszenie. Pokonywanie progów zwalniających to doświadczenie z kategorii dziwnych, bo auto buja się, jakby było znacznie miększe, niż jest w rzeczywistości, i reaguje nienaturalnie. To zaskakuje, szczególnie w aucie ważącym ponad 2 tony i aspirującym do segmentu premium. Na trasie jest lepiej, ale w mieście ten element potrafi irytować. Napęd Super Hybrid Układ Super Hybrid to najmocniejszy punkt programu. Mamy tu silnik 1.5 T-GDI, duży akumulator o pojemności około 34 kWh i napęd AWD, w którym producent wyraźnie faworyzuje tylną oś. W skrajnym przypadku 100 proc. momentu może trafić na tył, a 90 proc. na przód co czuć w sposobie, w jaki auto przyspiesza. Deklarowany zasięg elektryczny przekracza 130 km, a w praktyce 100 km na samym prądzie jest absolutnie osiągalne. Obsługa systemu jest prosta, tryby jazdy wyraźnie się od siebie różnią, a przełączanie między nimi nie sprawia problemów. Dynamika układu napędowego Producent mówi o 537 KM mocy systemowej i przyspieszeniu 0–100 km/h w 4,9 s. Auto faktycznie jest bardzo szybkie i reaguje natychmiast na gaz, szczególnie w trybie sportowym. Subiektywnie jednak nie wierzę w te 537 KM. Moim zdaniem realne odczucia bliższe są 400 KM z solidną górką, co i tak w zupełności wystarcza. OMODA 9 przyspiesza bez wysiłku, ale robi to w sposób bardzo kontrolowany – szybko, skutecznie i bez jakichkolwiek emocji. Układ hybrydowy pracuje wzorowo. Silnik spalinowy włącza się płynnie, bez wibracji, a przy spokojnej jeździe często pozostaje w tle. Przy wyższych prędkościach również trudno zarzucić mu hałas. To efekt dobrej izolacji akustycznej, dużej baterii i sprawnie zaprogramowanej elektroniki. Technicznie to naprawdę wysoki poziom, który spokojnie można porównywać z droższymi konstrukcjami. Sens hybrydy w praktyce Podczas dynamicznej jazdy miejskiej zużycie paliwa oscylowało wokół 9 l/100 km, co przy tej masie i osiągach nie jest wynikiem złym. Kluczem jest jednak bateria. Przy regularnym ładowaniu OMODA 9 potrafi przez większość tygodnia jeździć jak elektryk, a hybryda realnie obniża koszty codziennej eksploatacji. To jeden z tych samochodów, w których napęd plug-in ma faktyczne uzasadnienie. Manewrowanie autem o szerokości 1920 mm i długości prawie 4,8 metra nie należy do najłatwiejszych, ale ratują sytuację kamery i czujniki. Lusterka są duże, widoczność przyzwoita, a systemy wspomagające działają bardzo dobrze. Schowek w podłokietniku jest ogromny i praktyczny. Rozczarowuje natomiast bagażnik, bo jego realna pojemność jest wyraźnie mniejsza, niż sugerują dane producenta, który liczy ją aż po sufit. Cena i sens zakupu 219 000 zł za tak wyposażony, duży, hybrydowy SUV z napędem AWD i baterią 34 kWh to uczciwa propozycja. Technologicznie OMODA 9 jest napakowana po korek i trudno znaleźć coś podobnego w tej cenie. Pytanie brzmi jednak nie "czy się opłaca", tylko "czy zapada w pamięć". Po tygodniu z OMODA 9 Super Hybrid mam bardzo mieszane uczucia. To komfortowe, szybkie, zaawansowane technologicznie auto, z dużą baterią i świetnym układem hybrydowym. Jednocześnie to samochód, który nie budzi emocji, nie tworzy historii i nie zostaje w głowie na dłużej. A przy 219 tysiącach złotych właśnie tego "czegoś" zaczynam oczekiwać. Świetne duże auto bez emocji i historii.