Jimek ze Snoop Doggiem na Netflixie, a jego ojciec mówi o łatwiźnie. Aż robi się przykro

Występ z Snoop Doggiem to moment, po którym nie ma już wątpliwości. Jimek jest dziś jednym z największych polskich nazwisk w światowej muzyce – nawet jeśli jego własny ojciec, wybitny kompozytor Krzesimir Dębski, wciąż nie potrafi tego w pełni zobaczyć. Radzimir Dębski, znany szerzej jako Jimek, od lat funkcjonuje na styku światów: klasyki, popu, hip-hopu i muzyki filmowej. Jest dyrygentem, producentem i kompozytorem, ale przede wszystkim artystą, który konsekwentnie wymyka się szufladkom i nie zamknął się w jednym języku muzycznym. Dorastał w domu, w którym muzyka była codziennością – jest synem kompozytora Krzesimira Dębskiego i wokalistki Anny Jurksztowicz – jednak zamiast iść prostą, przewidywalną drogą akademickiej kariery, wybrał własną. Drogę ryzykowną, nowoczesną i – jak się okazuje – spektakularnie skuteczną. Na jego koncie są współprace z wielki nazwiskami; przełomowe zwycięstwo w konkursie Beyoncé, które otworzyło mu drzwi na międzynarodowy rynek; głośne projekty łączące muzykę symfoniczną z hip-hopem, doceniane także za granicą; a także autorskie koncerty i oprawy muzyczne, które wykraczają daleko poza polski kontekst. Jimek od lat buduje markę artysty globalnego – koncertuje i w USA, i w Japonii, a w 2023 roku zapełnił Stadion Śląski w Chorzowie. JIMEK i Snoop Dogg w halftime show na Netflix. Mało który Polak może się pochwalić takim sukcesem Teraz 38-letni Dębski dodał jeszcze jedno spektakularne osiągnięcie. Relacjonowane na żywo przez Netflixa Snoop's Holiday Halftime Party, które odbyło się w przerwie świątecznego meczu NFL między Detroit Lions a Minnesota Vikings, przeszło do historii jako jedno z najbardziej efektownych widowisk muzycznych sezonu. To był "mały Super Bowl" – z Marthą Stewart recytującą humorystyczną wersję "Nocy wigilijnej", Andreą Bocellim i jego synem Matteo śpiewającymi "White Christmas", z chórem, tancerzami i ikoną rapu na pierwszym planie. Orkiestrą dyrygował Jimek. Polak, który tego wieczoru współtworzył globalne show oglądane przez miliony widzów na całym świecie. To nie był jego pierwszy występ u boku Snoop Dogga – spotkali się już wcześniej na scenie podczas BET Awards – ale świąteczny halftime show NFL (tutaj dostępne w całości) to zupełnie inna liga. To wydarzenie, które nie trafia się "przypadkiem", nie jest efektem szczęścia czy chwilowej mody. To dowód pozycji, zaufania i artystycznej wiarygodności. Występ został oceniony lepiej niż sam mecz i trudno o bardziej wymowny symbol. Krzesimir Dębski o synu. Te słowa bolą, ale niestety nie są wcale rzadkie Tym bardziej zaskakują – i bolą – słowa, które jakiś czas temu padły z ust Krzesimira Dębskiego. Kompozytor, dyrygent i skrzypek został zapytany o karierę syna w programie "PRZEmiana" i mówił o... "łatwiźnie". – No można się cieszyć z tego, że znalazł swoje poletko. Jest to właściwie inny świat zupełnie. Nożyczki i się wycina fragmenty innych utworów, innych autorów. Na pewno bym wolał, żeby pisał swoje utwory. A to jest troszeczkę łatwizna i świat dodawania bitów. Ja to robiłem, jak się wygłupiałem w filharmoniach, gdy robiłem na bisy na "Dumkę na dwa serca". Robiłem to jako żart, a potem się okazało, że to jest teraz popularne i to jest prawdziwa jakaś sztuka wielka. Bardzo się dziwię – stwierdził. Ludzie się wkurzyli, a Dębski później tłumaczył, że jego wypowiedź została przekręcona, że nie dyskredytuje rapu i że media rozpętały burzę. – Dodam, że wielu ojców, jak choćby Mozart senior, martwiło się, że syn oddaje się lekkiej muzie, czyli operze ludowej! – nawiązał do Radzimira w "Fakcie". Ale pierwsze wrażenie zostało. I trudno je zignorować. Bo niezależnie od intencji, to słowa, które zna wielu dorosłych już ludzi – zwłaszcza tych, którzy wybrali inną drogę niż rodzice. Słowa, w których zamiast dumy słychać dystans, a zamiast uznania – ocenę. Rozczarowanie, którego niektórzy nawet nie potrafią ukryć. Oczywiście można mówić o różnicy pokoleń, o innym rozumieniu sztuki i o świecie, który zmienił się szybciej, niż niektórzy chcieliby przyznać. 72-letni Dębski nie jest tu wyjątkiem – w historii było wielu rodziców przekonanych, że ich dzieci zajmują się czymś mało ambitnym, niezrozumiałym lub błahym. I tak jest do dziś. Krzesimir Dębski jest wybitnym kompozytorem – tego nikt nie podważa. Dla artysty ukształtowanego przez inne estetyki i inne czasy świat współczesnych brzmień, remixów czy hip-hopu bywa tak odległy, że czasem łatwiej go zdyskredytować, niż spróbować zrozumieć. Być może Dębski zamknął się w swojej wrażliwości twórczej na tyle, że nie dostrzega, że jego syn nie tylko robi "coś innego", ale robi to wybitnie. Jimek nie musi już nic nikomu udowadniać Jimek nie jest ciekawostką, eksperymentem ani "dzieckiem znanych rodziców". Jest artystą, którego zaprasza Snoop Dogg, którego ogląda świat i którego nazwisko już dawno wyszło poza polskie granice. A występ na scenie NFL – transmitowany przez Netfliksa, oceniany jako lepszy od sportowego widowiska – jest ostatecznym dowodem na to, że Radzimir Dębski nie ma już nic do udowodnienia. Może poza jednym: że czasem najtrudniej o uznanie właśnie tam, gdzie powinno być ono najbardziej naturalne.