8 BMW i Lambo czekające na odbiór. Tak Paweł S. miał wydawać publiczne pieniądze z RARS

Twórca marki Red is Bad jest jednym z podejrzanych w aferze RARS. Według śledczych na agregatach dla Ukrainy mógł zarobić ponad 200 mln zł. Agregaty prądotwórcze dla walczącej Ukrainy, a po drugiej stronie rachunku luksusowe BMW, apartamenty w jednej z najdroższych dzielnic Warszawy i kolekcjonerskie monety. Z dokumentów wykorzystywanych w śledztwie dotyczącym Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych wynika, że spółki twórcy marki Red is Bad mogły zarobić na państwowych zleceniach nawet ponad 200 mln zł, a znaczna część tych pieniędzy miała zostać wydana na prywatne inwestycje i dobra luksusowe. Agregaty dla Ukrainy i setki milionów z RARS Jak opisuje redakcja Onet, cała historia zaczyna się jeszcze w czasie pandemicznego chaosu i po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, kiedy Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych stała się jednym z kluczowych graczy przy zakupach sprzętu ratunkowego i energetycznego. To właśnie wtedy według ustaleń śledczych spółki powiązane z Pawłem S., twórcą patriotycznej marki odzieżowej Red is Bad, miały otrzymać z RARS co najmniej 700 mln zł w ramach różnych kontraktów. Najbardziej dochodowe okazały się umowy na dostawy agregatów prądotwórczych deklarowanych jako pomoc dla Ukrainy. Z materiałów, do których dotarli kontrolerzy i służby, wynika, że jedna z firm kupiła generatory w Chinach za około 69 mln zł, po czym odsprzedała je RARS za ponad 351 mln zł. Różnica między ceną zakupu a wartością kontraktów tworzy marżę liczona w setkach milionów zł. Dodatkowy cień pada również na samą logistykę. Część transportów miała przechodzić przez terytorium Rosji, wbrew zaleceniom polskich służb specjalnych, co dziś jest jednym z ważniejszych wątków badanych przez śledczych. Według obecnych ustaleń sprzęt zamawiany jako pomoc dla Ukrainy nie trafił tam zgodnie z pierwotnymi deklaracjami. Zaliczki z państwowej agencji i minimalne ryzyko po stronie firmy Jak zauważa redakcja TVN24, ryzyko finansowe po stronie prywatnej spółki było ograniczone do minimum. RARS podpisywała z Seltetem kolejne umowy w pierwszych miesiącach 2023 r., jednocześnie wypłacając wysokie zaliczki, sięgające nawet kilkudziesięciu proc. wartości każdego kontraktu. Na początku stycznia 2023 r. pojawia się pierwsza umowa na kwotę blisko 174 mln zł, z możliwością wypłaty pokaźnej zaliczki już tego samego dnia. W marcu zawierane są kolejne 3 kontrakty na dziesiątki milionów zł każdy. W praktyce oznaczało to serię przelewów z państwowej agencji na konto prywatnej spółki – od stycznia do kwietnia takich transakcji miało być kilkadziesiąt, w sumie na ponad 351 mln zł. Z tych pieniędzy około 69 mln zł trafiło do chińskich dostawców jako zapłata za agregaty, a blisko 48,5 mln zł pochłonął transport lotniczy sprzętu. Po odjęciu tych pozycji wciąż zostaje ponad 200 mln zł potencjalnego zysku. To właśnie ta różnica jest dziś w centrum największego zainteresowania śledczych i europejskich inspektorów do spraw nadużyć finansowych. Apartamenty, monety i garaż pełen drogich samochodów Równolegle z serią przelewów z RARS, w dokumentach finansowych spółki zaczynają pojawiać się luksusowe zakupy. Paweł S. już wcześniej inwestował w nieruchomości – w latach 2020-2022 miał kupić 7 apartamentów w warszawskim Miasteczku Wilanów, gdzie ceny metra sięgają często co najmniej kilkunastu tys. zł. Ludzie znający sprawę mówią, że był to dla niego sposób przechowywania części majątku w betonowej formie. Drugą pasją miały być kolekcjonerskie monety. W pierwszej połowie 2023 r. przedsiębiorca regularnie skupował numizmaty z serii takich jak "Skarby Stanisława Augusta", warte od ok. 1,2 tys. do nawet 6 tys. zł za pojedynczą sztukę. W ciągu zaledwie pół roku suma wydatków na ten cel miała sięgnąć około 500 tys. zł. To nie jest kwota, która mogłaby wyczerpać setki milionów, ale dobrze pokazuje skalę swobody finansowej, jaką dawały mu państwowe kontrakty. Najbardziej spektakularnie wygląda jednak trzecia kategoria zakupów, a mianowicie samochody. Z dokumentów księgowych wynika, że tylko między kwietniem a lipcem 2023 r. spółka należąca do Pawła S. miała nabyć aż 8 aut marki BMW: od SUV-ów X5 po topowe wersje M8 i M6 Gran Coupe. Łączna wartość tych transakcji to około 4,3 mln zł. Pojedyncze egzemplarze kosztowały po kilkaset tys. zł, a niektóre zbliżały się do poziomu blisko 1 mln zł. Na tym luksusowa lista się nie kończy. Według ustaleń śledztwa przedsiębiorca zamówił również Lamborghini. Pieniądze miały zostać przelane, ale auto nigdy nie trafiło w jego ręce – zostało zabezpieczone przez CBA, zanim zdążył odebrać kluczyki. Twórca Red is Bad odpowiada. Śledczy mówią o małym świadku koronnym Sam Paweł S. oraz jego obrońcy przekonują, że medialny obraz sprawy jest zniekształcony. W odpowiedziach kierowanych do redakcji opisujących aferę utrzymują, że przedsiębiorca nie kupował w krótkim czasie ani 8 BMW, ani monet za setki tys. zł, a jedynie jeden samochód tej marki. Podają, że tworzony przez nich wizerunek "miliardera na państwowym garnuszku" nie odpowiada rzeczywistości. Niezależnie od tych zapewnień, przedsiębiorca usłyszał zarzuty w śledztwie dotyczącym RARS i jest jedną z 14. osób objętych postępowaniem. Wśród podejrzanych znaleźli się także byli menedżerowie Agencji, w tym były prezes. Dochodzenie dotyczy m.in. przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Co ciekawe, twórca Red is Bad korzysta z instytucji tzw. małego świadka koronnego. To szczególny status, w ramach którego podejrzany współpracuje z organami ścigania, licząc na złagodzenie odpowiedzialności karnej. W praktyce oznacza to, że może przekazywać wiedzę o kulisach działania całego mechanizmu, w tym o roli urzędników i pośredników.