Rosyjskie tankowce coraz częściej przestają być wyłącznie statkami handlowymi. Na ich pokładach pojawiają się osoby powiązane z wojskiem i służbami, a sama flota cieni zyskuje militarną osłonę. To zjawisko budzi rosnący niepokój państw północnej Europy, zwłaszcza że jednostki te regularnie przepływają przez kluczowe szlaki Morza Bałtyckiego. NATO zwiększa swoją obecność, a służby wywiadowcze ostrzegają przed eskalacją ryzyka i możliwością incydentów. Problem w tym, że cele tych działań pozostają niejasne. To właśnie ta niejednoznaczność sprawia, że Bałtyk coraz częściej postrzegany jest jako obszar podwyższonego ryzyka — również w perspektywie 2026 r.