Rok 2026 to będzie wyższa płaca minimalna w Polace, ale i droższe remonty oraz ubezpieczenia. Czynsze w nadwiślańskich blokach wzrosną nawet o 20 proc. Do rąk mieszkańców bloków zaczynają trafiać listy, których zdecydowanie nikt nie lubi: zawiadomienia o podwyżkach czynszów i opłat eksploatacyjnych. W wielu spółdzielniach i wspólnotach rachunki za mieszkanie w 2026 r. wzrosną nie o symboliczny ułamek, lecz nawet o kilkanaście czy kilkadziesiąt procent. Skala podwyżek może sięgnąć od 8 do nawet 20 proc. rocznie, a to dopiero początek zmian, które odczują lokatorzy. Listy grozy w skrzynkach. Pierwsze podwyżki już policzone Ten sam scenariusz powtarza się co roku, ale tym razem liczby są wyjątkowo bolesne. Jak podaje Fakt, do mieszkańców warszawskiej spółdzielni Służew nad Dolinką trafiła właśnie informacja o nowych stawkach, które mają obowiązywać od 1 kwietnia 2026 r. Na pierwszy rzut oka część podwyżek wygląda jeszcze dość łagodnie: dla członków spółdzielni opłata eksploatacyjna rośnie o 2,8 proc., czyli mniej więcej tyle, ile prognozowana inflacja. Gorzej jest tam, gdzie lokator nie jest członkiem spółdzielni. W ich przypadku stawki rosną już o 4,5 proc., a to dopiero fragment całego pakietu zmian. Najmocniej uderza fundusz remontowy – tam wzrost sięga aż 20 proc. Do tego dochodzą koszty usług dodatkowych, które zwykle traktujemy jak drobny dopisek na kartce z czynszem. Przykład domofonów pokazuje, że te drobne potrafią nagle urosnąć: opłata za konserwację wzrasta o 39 proc. Ten warszawski przykład nie jest odosobniony, a raczej zapowiada trend. Spółdzielnie w całym kraju przeliczają właśnie swoje budżety na 2026 r., a mieszkańcy kolejnych bloków mogą się spodziewać podobnych listów w skrzynkach. Płaca minimalna w górę, rachunki za usługi też Jednym z głównych motorów nadchodzących podwyżek jest kolejny wzrost płacy minimalnej. Obecnie wynosi ona ponad 4,6 tys. złotych brutto, a od 1 stycznia 2026 r. ma wzrosnąć do ponad 4,8 tys. złotych. Ta różnica nie wydaje się ogromna na poziomie pojedynczego etatu, ale dla spółdzielni czy wspólnoty, która zleca pracę całym ekipom sprzątającym, konserwatorskim czy ochroniarskim, oznacza to wyraźny skok kosztów. To właśnie usługi, których nie widać na pierwszy rzut oka, najmocniej ciągną w górę wysokość czynszu. Chodzi o firmy sprzątające klatki i garaże, konserwatorów dbających o windy, bramy, wentylację czy instalacje elektryczne, a także ochronę budynków i administrację. Jeśli każda z tych firm podniesie stawki choćby o kilka czy kilkanaście procent, wspólny rachunek, który dostaje lokator, rośnie bardzo szybko. Do tego dochodzi problem, którego nie da się załatwić jednym rozporządzeniem. Zwyczajnie brakuje rąk do pracy w zawodach technicznych. Specjaliści od pomp ciepła, automatyki bram, nowoczesnych instalacji wentylacyjnych czy fotowoltaiki są coraz trudniej dostępni, a za ich czas i wiedzę trzeba płacić coraz więcej. Z punktu widzenia mieszkańca sprowadza się to do jednego: wyższe koszty usług wpisane w miesięczne zaliczki. Ubezpieczenia, remonty, materiały. Wszystko coraz droższe Kolejną cegłą w murze podwyżek są ubezpieczenia i remonty. W latach 2024-2025 składki ubezpieczeniowe dla budynków mieszkalnych wzrosły średnio o kilkanaście, a miejscami nawet o około 20 proc. Towarzystwa ubezpieczeniowe tłumaczą to rosnącymi kosztami likwidacji szkód – od zalanych piwnic po wichury i gwałtowne burze niszczące elewacje i dachy. Równolegle podrożały prace budowlane i same materiały. Firmy remontowe, które jeszcze niedawno konkurowały ceną, dziś przebierają w zleceniach. Brak dostępnych ekip i drożejące produkty – od chemii budowlanej po stal i styropian – sprawiają, że modernizacja balkonów, wymiana instalacji czy odnowienie elewacji kosztują dziś nawet o 30-50 proc. więcej niż dwa lata temu. W efekcie wspólnoty i spółdzielnie, które planują większe inwestycje w 2026 r., muszą zwiększyć odpisy na fundusz remontowy. A to automatycznie przekłada się na wyższe miesięczne obciążenia właścicieli mieszkań. Stawki za zarządzanie też skaczą. Nawet dwukrotnie Na rachunku za mieszkanie widzimy nie tylko koszty mediów, remontów czy ubezpieczenia, ale także pozycję "zarządzanie" lub "administrowanie". To kolejny element, który w 2026 r. może wystrzelić w górę. Dotychczas średnie stawki za zarządzanie budynkami oscylowały zazwyczaj między kilkudziesięcioma groszami, a mniej więcej jednym złotym za metr kwadratowy. W przyszłym roku ten poziom może się podnieść nawet do około dwóch złotych za metr. W praktyce oznacza to, że w mieszkaniu o powierzchni pięćdziesięciu metrów kwadratowych samo zarządzanie może kosztować kilkadziesiąt złotych miesięcznie więcej niż dziś. Powody są podobne jak w przypadku innych usług: wyższe wynagrodzenia pracowników biur administracji, księgowych, inspektorów technicznych, a także rosnące koszty obsługi prawnej i informatycznej. Utrzymanie profesjonalnego zarządcy, który pilnuje przetargów, remontów i bezpieczeństwa budynku, staje się po prostu coraz droższe.