Donald Trump znów stanął w centrum światowej sceny — tym razem jako samozwańczy budowniczy pokoju. Jedni widzą w nim wybawcę zakładników, inni — polityka, który rozpala konflikty, zamiast je gasić. Każdy uścisk dłoni i każde porozumienie rodzą nowe napięcia. W tle słychać drony nad Ukrainą, wybuchy w Gazie i trzask chińskich ceł. Trump lubi mówić o pokoju, ale jego styl dyplomacji coraz częściej przypomina wojenne manewry.