To miasto, w którym robotnicy uznali butelki po wódce przy ścianie kamienicy za tak normalne, że przy remoncie nie usunęli tzw. małpek i odmalowali tę ścianę powyżej ich "stada". A przed północą na największym osiedlu akademickim zaczynają się flanki, czyli piwna gra w plenerze — nawet gdy temperatura nurkuje prawie do zera. Trzy kilometry dalej, na reprezentacyjnej ul. Piotrkowskiej, po piosence zespołu Queen, mężczyzna zmienia repertuar i bełkocze, że wszystkich pozabija, bo tu jest Polska. Tak wygląda kolejne duże polskie miasto tuż przed wprowadzeniem ograniczenia w sprzedaży alkoholu.