Wakacje w Polsce mogą być droższe. Już tłumaczę, jak na tym skorzystamy

Podróżowanie po Polsce ma swoich zwolenników i przeciwników. Nasz kraj ma wiele pięknych miejsc, ale nie brakuje też narzekających na to, że zwiedzanie jest drogie. Jeżeli w życie wejdzie nowa ustawa, będzie jeszcze droższe, ale wszyscy możemy na tym zyskać. O cenach urlopów w Polsce powiedziano już wiele. Narzekamy na ceny ryby nad morzem, noclegów w Zakopanem, ale i atrakcji, które przecież okazjonalnie bywają darmowe. Niebawem ruszy natomiast lawina skarg na wygórowane ceny na jarmarkach bożonarodzeniowych. Tymczasem do Sejmu trafiła właśnie ustawa, która może jeszcze dodatkowo podnieść koszt krajowego urlopu. Wszystko za sprawą opłaty turystycznej. Poseł chce wprowadzenia opłaty turystycznej w Polsce O możliwości wprowadzenia opłaty turystycznej w naszym kraju mówi się od lat. Jednak w ostatnim czasie rozmowy są bardziej słyszalne, ponieważ opodatkowania chce nawet znaczna część branży. Ministerstwo Sportu i Turystyki miało pracować nad odpowiednimi rozwiązaniami, to się jednak opóźnia i teraz akcji wkroczył poseł Polski 2050 Rafał Komarewicz. Do Sejmu trafił jego projekt ustawy, który zmieniałby zapisy ustawy ustanawiającej opłatę miejscową, którą turyści lepiej znają jako opłatę klimatyczną. Ta jest obecna w Polsce od wielu lat, ale jej format się nie sprawdził. Żeby móc ją pobierać, miasto musi spełnić szereg wymogów klimatycznych i środowiskowych. Tych nie spełniają np. Kraków i Zakopane, choć drugie z nich nic sobie z tego nie robi i pobiera pieniądze od turystów. A obsługa milionów podróżnych kosztuje ich samorządy fortunę. Poseł Komarewicz chce, aby ta przestarzała formuła została zastąpiona nową. Opłata turystyczna mogłaby zostać wprowadzona dobrowolnie przez wybrane samorządy. Jedynym warunkiem byłaby wysokość. Za dobę turyści nie mogliby płacić więcej niż 5 zł od osoby. Droższe wakacje w Polsce, ale wszyscy na tym skorzystamy Opłata nie byłaby więc bardzo wysoka, ale równocześnie w skali roku przyniosłaby nawet 500 mln zł dodatkowego przychodu dla gmin. I to jest kluczowa kwestia. Pieniądze nie zasilałyby budżetu państwa, a zostawałyby w miejscu, w którym je pobrano. Jak wskazał polityk, tylko Kraków mógłby zyskać na tym ok. 40 mln zł rocznie. "Dla wielu polskich miejscowości turystyka jest przywilejem, ale nasi goście to także realne wyzwania, takie jak przeciążona komunikacja miejska, utrzymanie przestrzeni publicznej, bezpieczeństwo czy infrastruktura" – podkreślił Komarewicz. I to właśnie na lokalne inwestycje mogłoby zostać przeznaczone pieniądze. Z remontu drogi czy lepszej komunikacji publicznej skorzystają nie tylko mieszkańcy, ale i odwiedzający miasto turyści. Podobnie byłoby z budową parkingów czy zarządzaniem odpadami. W końcu każdy chce wypoczywać w czystym miejscu. W zamian za 5 zł opłaty miejscowej, turyści i mieszkańcy mogliby zyskać wiele dodatkowych udogodnień. Tak właśnie będzie to działało np. w japońskim Kioto. Tamtejsze władze zdecydowały niedawno o wprowadzeniu najwyższego podatku turystycznego w całym kraju.