Psychiatra mówi o głębokim kryzysie zdrowotnym w Polsce. "Ludziom jest w tym świecie źle"

Psychiatra mówi o głębokim kryzysie zdrowotnym w Polsce. "Ludziom jest w tym świecie źle"

Pytam pacjenta: czym się zajmuje, jak wygląda dzień pracy, czy odpoczywa. Nagle się okazuje, że wstaje o szóstej rano, idzie do pracy, potem ma drugą pracę, a może ma też dzieci, rodzinę, liczba obowiązków jest horrendalna. A potem taki pacjent prosi o leki, mówi, że źle śpi, nie może się skupić. A nie może, bo jest skrajnie przebodźcowany. I on ma realne dolegliwości – mówi dr Jacek Koprowicz, psychiatra.

Peter Magyar składa deklarację. "Podczas pierwszej podróży udam się do Warszawy"

Peter Magyar składa deklarację. "Podczas pierwszej podróży udam się do Warszawy"

- Podczas pierwszej podróży zagranicznej na stanowisku premiera udam się do Warszawy. Następnie będą to Wiedeń i Bruksela – oświadczył lider węgierskiej opozycji Peter Magyar. Przewodniczący partii TISZA, któremu ostatnie sondaże dają kilkunastoprocentową przewagę, to główny polityczny rywal obecnego szefa rządu Viktora Orbana. Wybory parlamentarne na Węgrzech odbędą się w przyszłym roku.

Nie wierzyłem, że będzie aż tak oszczędne. To Renault broni się nie tylko spalaniem

Nie wierzyłem, że będzie aż tak oszczędne. To Renault broni się nie tylko spalaniem

Dwa lata temu trochę złośliwie stwierdziłem, że w tym samochodzie specjalnie zostawiono kilka niedoróbek, żeby wkurzyć pasażerów. Ale Renault Austral ma już swoją kolejną odsłonę. I trudno przejść obok tych zmian obojętnie, jeśli ktoś naprawdę rozważał postawienie tego auta w swoim garażu. Ponad 200 tysięcy – tyle sztuk Renault Australa sprzedało się od momentu debiutu w 2022 r. Jeśli dołożymy do tego modele Espace i Rafale, dostajemy całkiem ciekawą ofertę z hybrydami. Francuzi mają konkretny plan, by mocniej porozpychać się w tym segmencie. Austral już wcześniej wyglądał dobrze. Teraz jest jeszcze lepiej Austral trafił mi się do jazdy w 2023 r. i wtedy zostałem z mieszanymi uczuciami. To miało być nowe otwarcie dla Renault, wizualnie nawet w detalach wszystko się zgadzało. Napisałem wtedy, że to auto rzeczywiście może się podobać, ale aż prosiło się o poprawki i to w trybie pilnym. Sprawdźmy więc, jak to wygląda dwa lata później. Przede wszystkim całkowicie przeprojektowano przód i tył nadwozia. Pojawiła się nowa sygnatura świetlna, dzięki której mamy teraz spójny design ze wspomnianymi już Rafale i nowym Espace. Wiem, że niektórzy powiedzą: to przecież tylko kosmetyka! Ale z drugiej strony... Austral już wcześniej wyglądał dobrze. Nie prezentuje się tak awangardowo jak Rafale, a już na pewno nie jest tak zwariowane w detalach jak nowe Renault 4 czy 5. Nie o to tu jednak chodziło. Jeśli Austral miał być po prostu nowoczesnym SUV-em, który przyciąga oko sympatyków tego segmentu, Francuzi znowu trafili w dziesiątkę. Emblemat esprit Alpine oznacza, że mamy do czynienia z najbogatszą wersją wyposażenia. Dwa lata temu napisałem, że wnętrze jest największym atutem tego auta. Sprawia wrażenie, że to coś premium i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Wcześniej marudziłem na pomysł z trzema wajchami po prawej stronie kierownicy – mamy tam przełącznik skrzyni biegów, tradycyjną "rączkę" od wycieraczek i nieśmiertelny w Renault przełącznik do multimediów. Mimo że da się do tego przyzwyczaić, dzieje się tam za dużo i mogą zdarzać się pomyłki w obsłudze. Sam drążek do zmiany biegów w tym miejscu mi nie przeszkadza – podobnie rozwiązali to w Volkswagenie, Fordzie czy Hyundaiu. W Renault wyszło to jednak trochę niefortunnie. Marudziłem też na ruchomy element w tunelu środkowym, który w odpowiednim ustawieniu odsłania nam dodatkowy schowek. Podtrzymuję, że jest on trochę zbędny, bo lepiej było zostawić go w jednym położeniu, kiedy mamy odsłonięte cup holdery. Ale i tak środek pozostaje mocnym atutem Australa. Podobnie jak obsługa kluczowych funkcji na wielkim ekranie, który jest nieco przechylony w stronę kierowcy. Szata graficzna multimediów i wirtualnego kokpitu pokazuje, że Francuzom zależało chyba na dwóch rzeczach: miało być efektownie, ale bez przesady. I do tego czytelnie. No i oczywiście dalej w systemie są dostępne zintegrowane funkcje Google. To oznacza, że choćby mapy i popularną nawigację mamy na wyciągnięcie ręki, bez konieczności podłączania telefonu. To w sumie nie byłby problem – Apple CarPlay działa też bezprzewodowo, chociaż podczas mojego testu kilka razy miałem zgrzyt przy próbie połączenia. W odświeżonym Renault pojawiły się bardziej ergonomiczne siedzenia, poprawiono też tłumienie hałasu i drgań – szybko udało się to później potwierdzić w czasie jazdy. Austral ma naprawdę mnóstwo miejsca dla pasażerów w dwóch rzędach. W bagażniku znajdziemy z kolei 527 l przestrzeni. W środku nie brakuje akcentów Alpine. To m.in. tapicerka z tkaniny łączonej z Alcantarą, zdobiona niebieskimi przeszyciami, specjalne motywy wyszywane na zagłówkach oraz aluminiowy zestaw pedałów. Kierownica pokryta jest skórą nappa i Alcantarą z trójkolorowym przeszyciem, nawiązującym do francuskich barw narodowych. Zasięg w tym aucie sprawia, że... chce się jechać Jechać, i to długą trasę! Ten samochód to typowy "połykacz" kilometrów nie tylko ze względu na komfort w środku. Testowaliśmy wersję z napędem full hybrid E-Tech o mocy 200 KM, który według producenta oferuje "najlepszy na rynku stosunek osiągów do efektywności energetycznej". Tak, to fragment z broszurki. A jak wyszło naprawdę? W pewnym sensie Renault Austral jeździ rewelacyjnie. Zatankowane pod korek pokaże wam zasięg przekraczający 800 km, chociaż w teorii da się nim wykręcić nawet ponad 1000 km bez zjeżdżania na stację. Byłem pod wrażeniem, jak bardzo wydajna może być ta hybryda. To bez wątpienia bardzo oszczędne auto, którym da się wykręcić zużycie na poziomie niecałych 5 litrów. Kiedy wyjechałem na drogę ekspresową i ustawiłem tempomat na 120 km/h, komputer pokazał mi 5,8 l. Austral do "setki" rozpędza się w niecałe 8,5 sekundy. To wynik lepszy o ponad sekundę niż w wersji mild hybrid o mocy 160 KM. Umówmy się jednak, że przyspieszenie nie jest tu kluczowe. Bardziej doceniłem, jak Renault potrafi trzymać się w zakrętach. Do tego mamy też świetną zwrotność. Ten SUV potrafi się zawinąć jak małe miejskie autko. Tylko jedna rzecz w czasie jazdy potrafi być... może nie irytująca, ale lepiej mieć to z tyłu głowy, na przykład w momencie wyprzedzania. W Australu pracuje nowa, wielotrybowa, automatyczna i bezsprzęgłową skrzynia biegów. Kiedy jedziecie np. 70 km/h i nagle chcecie przyspieszyć, dociśnięcie pedału gazu sprawi, że przez około sekundę nie zadzieje się... nic. Auto łapie delikatną "zawiechę", po czym startuje już z pełną mocą. Taka charakterystyka tego układu. Renault Austral – czy warto? Odpowiedzi jest kilka. Dla fanów wydajnych hybryd, francuskiego szyku i zaawansowanych multimediów to prawdziwa perełka. Warto wspomnieć, że to Renault ma na pokładzie 32 systemy wspomagania prowadzenia najnowszej generacji. W tym sensie jest naprawdę atrakcyjną opcją. Podobnie dla tych, którzy szukają rodzinnego, oszczędnego auta, które do tego świetnie się prowadzi. Albo po prostu dla zagorzałych fanów Renault, bo to czołówka producenta w rankingu chwytliwej stylistyki. Na pewno nie jest to auto, które wbija w fotel, więc poszukiwacze wrażeń powinni spojrzeć na inną półkę. Ale trzeba przyznać, że Austral w naszej wersji napędowej jest dość uczciwie wyceniony. Startujemy z poziomu 162 900 zł za podstawową konfigurację "Evolution", w której już mamy m.in. światła przednie full LED Pure vision, bezprzewodowy Android Auto / Apple CarPlay czy kluczowe systemy bezpieczeństwa. Odmiana "Techno" kosztuje 173 900 zł, a jeszcze bardziej "dopakowana" propozycja "Iconic" – 188 900 zł. Najbardziej efektowna wersja "esprit Alpine" to wydatek co najmniej 195 900 zł. W naszej testówce znalazło się jeszcze więcej dodatków, więc jej wartość przekroczyła 200 tys. zł. Dla porównania, ceny Volkswagena Tiguna zaczynają się od prawie 155 tys. zł, ale to podstawowa propozycja z silnikiem o mocy 131 KM. Z kolei mocniejsza hybryda plug-in (177 KM) w wersji R-Line to już prawie 215 tys. zł. Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku, Instagramie oraz TikToku.

"Chcą nas wykończyć". Tak w Polsce 2050 mówią o koalicji i serii wpadek Hołowni

"Chcą nas wykończyć". Tak w Polsce 2050 mówią o koalicji i serii wpadek Hołowni

Szymon Hołownia nie ma w ostatnim czasie dobrej passy. Jego niedawna wypowiedź dotycząca zaprzysiężenia Karola Nawrockiego ("sugerowano mi zamach stanu") wywołała polityczną burzę. Wcześniej było kontrowersyjne nocne spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim w mieszkaniu Adama Bielana, a przed tym słaby wynik w wyborach prezydenckich. Porozmawialiśmy z politykami i polityczkami Polski 2050, by dowiedzieć się, co o tym myślą. Z jednej strony słyszymy "murem za marszałkiem", z drugiej, że "ludzie zastanawiają się nad przyszłością". To ostatnie w kontekście wyborów parlamentarnych w 2027 roku. – Chcą nas wykończyć – mówi jeden z posłów Polski 2050, gdy pytamy o niefortunną serię wydarzeń z udziałem Szymona Hołowni. Nie jest odosobniony w tej ocenie. Z innych ust padają też takie słowa jak "nagonka", "hejt" czy "dojeżdżanie". – Na partii ta agresja aż tak się nie odbija, bo jest skierowana personalnie do marszałka – ocenia jedna z osób. Kto hejtuje i "dojeżdża"? Nasi rozmówcy wskazują przede wszystkim Koalicję Obywatelską i media publiczne. "Nie jesteśmy dziećmi Tuska!" Nastroje w klubie, mówiąc delikatnie, nie są najlepsze. Dominuje rozgoryczenie, żal i poczucie bycia niesprawiedliwie traktowanym. – Nie jesteśmy dziećmi Tuska! – słyszymy od jednej z osób, gdy pytamy o komentarz premiera do słów Hołowni o zamachu stanu. Podczas spotkania w Pabianicach premier Donald Tusk zastrzegł, że oczywiście nie uważa lidera Polski 2050 za dziecko, ale potem użył następującej metafory: – Jak puszczamy dzieci na wakacje, to przecież mówimy im "nie rób głupot, bo głupoty mogą zamienić się w dramat". W polityce jest dokładnie tak samo. W Polsce 2050 nie brakuje też obaw. Partia w kolejnych sondażach otrzymuje poparcie, które nie pozwoliłoby jej dostać się do Sejmu. Mimo, że do wyborów parlamentarnych zostały jeszcze dwa lata z kawałkiem, niektórzy już teraz intensywnie zastanawiają się nad tym, czy w 2027 roku odnowią mandat. A z tych rozmyślań mogą wyniknąć działania: poszukiwania nowego klubu albo... pracy. "Jest ryzyko, że kilka osób..." I choć o tej ostatniej ewentualności politycy wspominają nam z przymrużeniem oka, za żartem kryje się kalkulacja szans wyborczych robiona już całkiem serio. Niektórzy ich koledzy czują pismo nosem. Tłumaczą, że teraz nikt nie będzie wykonywał gwałtownych ruchów, bo po rekonstrukcji rządu waży się obsada stanowisk wiceministrów. A jeśli nie padnie interesująca propozycja, momentem na zmiany będzie jesień. – Jest ryzyko, że kilka osób nie podziela już entuzjazmu wobec Polski 2050 i czegoś szukają, ale większość parlamentarzystów pozostanie w klubie. Nie sądzę, by doszło do rozdrobnienia czy rozpadu – przewiduje w rozmowie z naTemat jedna z osób. Jednak nie wszyscy dostrzegają ryzyko. Dostrzegają za to reżyserowanie wydarzeń. – Ja o niczym takim nie wiem. To pewnie plotki rozpuszczane przez Koalicję Obywatelską i Lewicę – nie kryje irytacji inny parlamentarzysta. Nasz rozmówca domyśla się, że rozsiewając takie pogłoski rzeczone kluby chcą popchnąć kilku posłów Polski 2050 ku krawędzi, nawet jeśli oni o tym nie myślą, dlatego kuszą: chodźcie, jesteśmy, czekamy. Apel Szymona Hołowni do polityków Polski 2050 Wystarczy jednak cofnąć się do wydarzeń sprzed trzech tygodni, by przypomnieć sobie, że ewentualne odejścia z Polski 2050 brał pod uwagę sam Szymon Hołownia. W dniu, w którym posłanka Izabela Bodnar ogłosiła, że odchodzi z Polski 2050, przewodniczący partii wystosował znaczący apel. – Jeżeli chcecie odejść, proszę, przyjdźcie do mnie z dokumentami, kwitami, połóżcie na stole, mówiąc prosto w oczy, powiedzcie mi, że chcecie odejść. Nie ciągajcie się z tym po mediach, nie róbcie smrodu jakimiś przeciekami czy pogłoskami — powiedział Szymon Hołownia podczas konferencji prasowej w Sejmie. Polityk Polski 2050: – Nie ma zapowiedzi, by ktoś zamierzał odchodzić, ale przecież takich rzeczy się nie zapowiada. I choć rozmówcy naTemat przyznają, że każdy poseł ma prawo opuścić klub lub go zmienić, myśl o tym, że ktoś od nich mógłby zasilić szeregi KO lub Nowej Lewicy, wyraźnie podnosi im ciśnienie. Pojawia się ledwo zawoalowane ostrzeżenie przed konsekwencjami: "nie jesteśmy na siebie skazani, umowa koalicyjna nie musi być trwała". Padają też bezpośrednie zapowiedzi: "lepiej niech się zastanowią nad podbieraniem posłów, bo Koalicja 15 października skończy się szybciej, niż się zaczęła". "Wszyscy są potłuczeni" Politycy Polski 2050, z którymi rozmawiamy, solidarnie przyznają, że atmosfera w klubie nie jest dobra. Dużo było nerwowych sytuacji związanych z negocjacjami przed rekonstrukcją rządu, a przecież stres trwa od połowy maja, gdy w wyborach prezydenckich Szymon Hołownia otrzymał 4,99 proc. głosów i uplasował się za antysemitą Grzegorzem Braunem. Do tego kilka razy w tygodniu dochodzą badania opinii publicznej, które wskazują, że poparcie Polski 2050 zbliża się do poziomu błędu statystycznego. – Wszyscy są potłuczeni – przyznaje osoba związana z klubem. – Sondaże powodują negatywne emocje – dodaje inna. A końca – na razie – nie widać. Działacze Polski 2050 widzą za to, że ich partia to kolejna centrowa formacja, która jest zgniatana w zwarciu między PO i PiS, albo wręcz przez samą Koalicję Obywatelską. – To dla mnie po ludzku przykre, że największe baty dostajemy od strony demokratycznej – słyszymy od jednej z naszych rozmówczyń. Szymon Hołownia o zamachu stanu. "Ma moralne prawo, by poinformować opinię publiczną" Pytamy ludzi z Polski 2050 czy nie obawiają się, że wypowiedź marszałka Sejmu o zamachu stanu obróci się przeciwko niemu i nim. Choć już na antenie Polsatu Hołownia zastrzegł, że ma na myśli działania, które nie wyczerpują znamion zamachu stanu, wniosek do prokuratury o jego przesłuchanie złożyło już Ordo Iuris. To organizacja znana z fundamentalizmu religijnego, która na początku rządów PiS zasłynęła projektem ustawy o wsadzaniu kobiet do więzienia za przerywanie niechcianej ciąży. – Wierzę w to, że nawet jeśli prokuratura będzie wymagała wyjaśnień, to marszałek je złoży i to się skończy. Przecież jasno potem powiedział, że chodziło mu o diagnozę polityczną, a nie termin prawny – zaznacza poseł Polski 2050. Inni przekonują, że Szymon Hołownia "ma moralne prawo, by poinformować opinię publiczną", a także, że miał na myśli te wypowiedzi, które pojawiały się w przestrzeni publicznej: w mediach, na X, na Facebooku... A ponieważ padały one publicznie, to on nie musi podawać nazwisk, bo przecież prokuratura może je z łatwością ustalić. Z twardego stanowiska Hołowni w sprawie zaprzysiężenia Nawrockiego są dumni. – Jesteśmy ludźmi wartości i być może przyjdzie nam za to zapłacić. Ale jeśli ktoś będzie miał teraz problem to ci, którzy nawoływali do zamachu stanu. Gdyby ułamek tej energii, którą poświęca politykierstwu, premier poświęcił polityce, to mielibyśmy nie tylko wygraną w 2027 roku, ale i swojego prezydenta – podsumowuje gorzko członek Polski 2050.