Miały przynieść przełom. Niepokojące doniesienia ws. pocisków dla Ukrainy

Miały przynieść przełom. Niepokojące doniesienia ws. pocisków dla Ukrainy

Stany Zjednoczone mogą dostarczyć Ukrainie od 20 do 50 pocisków manewrujących Tomahawk - podaje "Financial Times", powołując się na ekspertkę. Jej zdaniem taka ilość nie będzie miała znaczącego wpływu na dynamikę wojny. W piątek w Waszyngtonie o broni rozmawiał będzie z Trumpem prezydent Wołodymyr Zełenski. Wcześniej przywódca USA dał do zrozumienia, że byłby skłonny przekazać pociski, ale musiałby omówić to z Putinem.

Łukasz Mejza: Chciałbym serdecznie przeprosić

Łukasz Mejza: Chciałbym serdecznie przeprosić

- Zachowałem się tak, jak nigdy nie powinienem się zachować, nigdy nie powinienem jechać z taką prędkością i chciałbym serdecznie za to przeprosić - powiedział poseł Łukasz Mejza. W rozmowie z Polsat News polityk PiS odniósł się do zatrzymania go przez policję za przekroczenie prędkości. Wyjaśnił, że nie przyjął mandatu, bo spieszył się na lotnisko.

Nieoznaczeni żołnierze przy granicy. Ten zamyka przejście, ekspert ostrzega NATO

Nieoznaczeni żołnierze przy granicy. Ten zamyka przejście, ekspert ostrzega NATO

Sytuacja na wschodniej granicy Unii Europejskiej po raz kolejny budzi niepokój służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Tym razem to Estonia podjęła zdecydowane kroki w odpowiedzi na nietypowe obserwacje poczynione przez straż graniczną. Decyzja o zamknięciu jednego z przejść granicznych zapadła szybko, a jej konsekwencje mogą wykraczać daleko poza lokalne znaczenie. Nieoznaczeni […] CZYTAJ DALEJ: Nieoznaczeni żołnierze przy granicy. Ten zamyka przejście, ekspert ostrzega NATO

Nowa fala zachorowań w Polsce. Powraca choroba sprzed lat, a wszystko zaczyna się od kaszlu

Nowa fala zachorowań w Polsce. Powraca choroba sprzed lat, a wszystko zaczyna się od kaszlu

Zaczyna się niepozornie – lekkim kaszlem i katarem. Potem przychodzą długie napady duszności, które nie mijają przez tygodnie. Jesienią 2025 r. lekarze w Polsce notują gwałtowny wzrost zachorowań – w Małopolsce aż 38 razy więcej przypadków niż rok temu. Choroba, którą jeszcze niedawno nazywano „zapomnianą”, wróciła z pełną mocą. Najczęściej atakuje dzieci i dorosłych w średnim wieku, ale zagrożeni są wszyscy, którzy od lat nie odświeżali szczepienia.

"Znikają z domu na 48 godzin". Sprawdzamy, o co chodzi w nowym "wyzwaniu" nastolatków

"Znikają z domu na 48 godzin". Sprawdzamy, o co chodzi w nowym "wyzwaniu" nastolatków

Media szeroko opisują rzekomy trend "48 Hours Challenge – zniknij bez śladu". Według doniesień: młodzi ludzie mieliby nagle znikać na 48 godzin. A im większe poszukiwania i udostępnienia w sieci, tym większa popularność i uznanie. – Ucieczka to sytuacja kryzysowa, a nie gra – mówi stanowczo Izabela Jezierska-Świergiel, wiceprezeska Fundacji Itaka. Fraza "48 Hours Challenge" w ostatnich dniach rozgrzała internet. Wiele mediów ostrzega przed "zabawą nastolatków", która polega na celowym zniknięciu na 48 godzin i całkowitym odcięciu się od kontaktu z rodziną i znajomymi. Według tych doniesień młodzi w ten sposób mieliby rywalizować o popularność. Im więcej osób zaangażuje się w ich poszukiwania i im głośniej zrobi się wokół sprawy, tym większe uznanie mają zdobywać wśród rówieśników. Scenariusz wygląda dramatycznie: nastolatek nagle znika, bliscy w panice zgłaszają zaginięcie, służby rozpoczynają poszukiwania, a w sieci mnożą się komentarze, udostępnienia i emocjonujące wpisy. W ostatnich dniach doszło do zaginięć nastolatków. Wśród rodziców i opiekunów pojawiła się panika – czy to możliwe, że ich dziecko też bierze udział w tej grze? Sprawdzamy, czy za tym wszystkim stoi naprawdę realne zjawisko. I tłumaczymy, na co zwrócić uwagę. Życie w sieci się nie zatrzymuje Jak podaje Izabela Jezierska-Świergiel, wiceprezeska Fundacji Itaka, każdego roku w Polsce zgłaszanych jest ponad 2 tysiące zaginięć nastolatków. Od lat statystyki utrzymują się na podobnym poziomie. Na szczęście większość z tych historii kończy się dobrze – młodzi zostają odnalezieni i wracają do domów. Są jednak także sprawy, które mają tragiczny finał. – To zawsze najbardziej bolesne i poruszające przypadki, kiedy dziecko postanawia zrezygnować z życia. Powody są bardzo różne, ale coraz częściej widzimy, że duży wpływ ma otoczenie i presja rówieśnicza – mówi ekspertka. – I tutaj rzeczywiście możemy przyjrzeć się internetowi oraz mediom społecznościowym, ale nie w kontekście sensacyjnych historyjek o "challenge’ach", tylko zjawisk takich jak hejt i stalking. Rówieśnicy potrafią publicznie napiętnować dziecko w sieci, a ono nie ma spokoju ani online, ani w realnym życiu – dodaje Jezierska-Świergiel. Jak wyjaśnia, nawet jeśli dziecko wróci do domu, zamknie za sobą drzwi i pozornie odetnie się od świata, to w internecie nagonka na nie nadal trwa. – Życie w sieci się nie zatrzymuje. Młody człowiek widzi każdy nieprzychylny komentarz. I właśnie takie sytuacje mogą prowadzić do dramatycznych decyzji – podkreśla. – Dlaczego w ogóle mówi się o "48 Hours Challenge"? – pytam. – Kiedy społeczeństwo mierzy się z trudną, niezrozumiałą sytuacją, często pojawia się potrzeba znalezienia prostego wyjaśnienia. Wtedy rodzą się takie narracje o grach, wyzwaniach, "challenge’ach". To sposób na wskazanie winnego, bo łatwiej jest powiedzieć, że "to przez internetową grę", niż przyjąć do wiadomości, że dziecko przeżywało kryzys, którego nikt nie zauważył – odpowiada Izabela Jezierska-Świergiel. I podkreśla z całą mocą: – Nie rejestrujemy ani nie zauważamy żadnych nowych trendów. I nie jest to kwestia naszej nieuwagi, po prostu te trendy realnie nie funkcjonują.  Ekspertka porównuje to do głośnej historii sprzed paru lat, tzw. "Niebieskiego Wieloryba". W mediach pojawiały się wówczas alarmujące informacje o grze, która miała rzekomo prowadzić dzieci do samookaleczeń i samobójstw. – Dziś wiemy, że była to przede wszystkim sensacyjna opowieść, która świetnie rozchodziła się w internecie. Media i użytkownicy powielali ją bez weryfikacji, co doprowadziło do powstania mitu. Nie ma dowodów, że dzieci faktycznie brały udział w takiej grze ani że doprowadziła ona do tragedii – zaznacza. "Trend realnie nie występuje" Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości informuje w oficjalnym komunikacie, że nie odnotowano żadnych przypadków, które wskazywałyby na związek zaginięć nastolatków z tzw. "48 hours challenge". Funkcjonariusze podkreślają, że trend ten nie występuje realnie w sieci, a wszystkie wzmianki na jego temat pochodzą wyłącznie z przekazu medialnego. Zdaniem ekspertki, do ucieczki dziecka z domu dochodzi wtedy, gdy nie otrzymało ono pomocy od dorosłego albo nie miało, do kogo się zwrócić ze swoimi problemami.  – I nie mówię tu wyłącznie o rodzicach – zaznacza. – Myślę też o szkole, o nauczycielach. Rodzice bardzo często próbują interweniować w szkole, ale okazuje się, że te działania nie przynoszą efektu. Tych historii jest naprawdę dużo. Niestety zdarza się, że dzieci wybierają ten najtragiczniejszy krok – dodaje. Zwraca też uwagę, że w przypadku samob*jstw młodych osób każdy przypadek jest szczegółowo analizowany przez wyspecjalizowane instytuty oraz biegłych z zakresu patologii sądowej. – Eksperci odtwarzają przebieg wydarzeń. Śmierć dziecka nigdy nie przechodzi bez echa. Zawsze szuka się przyczyn, które doprowadziły do tej dramatycznej decyzji – podkreśla. Zaledwie kilka dni temu zakończono poszukiwania dwójki nastolatków z Podkarpacia. 14-letnia dziewczyna z Rzeszowa i 15-letni chłopak z okolic Sanoka zostali odnalezieni, jednak finał poszukiwań okazał się najgorszy z możliwych – oboje nie żyją.  – Sprawa, o której rozmawiamy, jest niestety bardzo smutna i przykra – mówi. – Osobiście uważam, że krzywdzące jest mówienie o niej w kontekście jakiegoś challenge’u, gry czy zabawy. Jeszcze bardziej krzywdzące jest to wobec rodzin i bliskich tych dzieci. Bo trudno mówić o "grze w znikanie na 48 godzin", kiedy młody człowiek chce zniknąć z życia na zawsze – rozwija. Nadal policja wciąż szuka dwojga 16-latków z rejonu Koluszek, którzy zniknęli 9 października. Według ustaleń służb młodzi mogą przebywać na Dolnym Śląsku. Izabela Jezierska-Świergiel: – Skoro tak łatwo krytykujemy dzieci za spędzanie czasu w internecie i mamy pretensje do innych rodziców, warto spojrzeć na własne podwórko. Zastanówmy się, ile czasu nasze dziecko i ile my sami, spędzamy w sieci. Zastanówmy się, gdzie jesteśmy my, dorośli? Czy przypadkiem nie jesteśmy akurat w internecie? Jak rozpoznać, że nasze dziecko myśli o ucieczce z domu? – Kiedy tracimy z dzieckiem kontakt i zaczynamy podejrzewać, że mierzy się z problemami, o których nam nie mówi – nie odpuszczajmy – radzi Izabela Jezierska-Świergiel. I dodaje, żeby nie pozostawiać dziecka samego z tym, co akurat przeżywa. Jak zaznacza, nie jest zwolenniczką podejścia: dajmy nastolatkowi ochłonąć, może sam przyjdzie, jak będzie gotowy". – Bo może nie przyjść. I wtedy będzie za późno – mówi. Ekspertka przypomina również o dostępnej pomocy: – Fundacja ITAKA od wielu lat prowadzi specjalny Telefon w Sprawie Zaginionego Dziecka i Nastolatka. To ogólnoeuropejska linia działająca w 32 krajach pod numerem 116 000. Pod ten numer może zadzwonić każda osoba zaangażowana w sprawę zaginięcia dziecka lub nastolatka (rówieśnik, przyjaciel, członek rodziny, opiekun czy nauczyciel). Dzwoniący może otrzymać natychmiastowe i bezpłatne wsparcie emocjonalne, psychologiczne, socjalne, prawne i administracyjne. Po drugiej stronie słuchawki są przeszkoleni specjaliści.  Ekspertka przypomina również o Telefonie Zaufania Młodych, który oferuje wsparcie pod numerem 22 484 88 04. Darmowe sesje online są skierowane do dzieci, nastolatków i młodych dorosłych do 25. roku życia. W sytuacji zaginięcia dziecka każda minuta ma znaczenie. Niezależnie od okoliczności, należy więc zgłosić natychmiast. Im szybciej służby zostaną poinformowane, tym większe są szanse na skuteczne działania i szybkie odnalezienie młodej osoby.